Po ostatniej, odbytej (dwa dni temu) w tłumie ludzi i bezchmurnej pogodzie wycieczce z Frankiem na Kościelec, zapragnąłem spektakli chmurnych i mniej ludnej atmosfery. Chciałem też aby cała rodzina zaznała szczytu ponad 2000 m i pięknej górskiej wycieczki.
Ale nad wyraz bezpiecznej, abym nie musiał przeżywać stresów wspinaczkowych, gdy dzieci wiszą bez asekuracji nad Doliną Gąsienicową, czy Buczynową, albo ktoś z tłumu gramolącego się na grań poruszy kamień 20 metrów nad nami ... Wybór Ciemniaka wczesnym rankiem był więc przemyślany z każdej strony.
Toteż raniutko ruszyliśmy całą naszą piątką, pustą i chłodną Doliną Kościeliską. Poranne słońce ładnie oświetlało las i góry. Lekkie chmury płożyły się poniżej 2000 m. Należało się tylko spieszyć aby zdążyć przed ich rozwianiem, albo 100% zasnuciem.
Szło nam się dobrze. Po drodze cała rodzina zdobyła Piec, czyli wszystko jak trzeba:) Potem szybciutko wbiegłem na Chudą Turnię, aby za chwilkę zbiec z powrotem do rodziny.
Rzecz się opłaciła, bo trafiłem na bardzo wyszukane światło – później już takiego nie było. Choć i tak nie sposób narzekać, co potwierdzają jak mniemam fotografie.
Na Chudej Przełączce spotkaliśmy uczestników Biegu Granią Tatr. To prestiżowy i niezwykle trudny wyczyn. Jak napiszę, że trasa liczy 70 km, w tym sumarycznie 5000 m pod górę i tyle samo w dół to robi wrażenie?
Jak dodam, że triumfator wybiegł z Siwej Polany o godzinie 4 rano, aby po lekko ponad 9 godzinach zameldować się na mecie w Kuźniach po przebiegnięciu takiej trasy: Siwa Polana (Dolina Chochołowska) – Grześ – Rakoń – Wołowiec – Jarząbczy Wierch – Starorobociański Wierch – Siwy Zwornik – Hala Ornak – Chuda Przełączka – Ciemniak – Kasprowy Wierch – Hala Gąsienicowa (Murowaniec) – Pańszczyca – Krzyżne – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Wodogrzmoty Mickiewicza – Polana Waksmundzka – Polana Olczyska – Nosalowa Przełęcz – Kuźnice,
to każdemu ambitnemu amatorowi Tatr gały wyjdą na wierzch, kopara opadnie i co tam jeszcze tylko może ! Wieki szacunek dla uczestników, zwłaszcza że nie każdy może się do tego biegu dostać. Chętnych było 1000, pobiegło 350.
Podchodziliśmy więc z uczestnikami od Chudej Przełączki – udało się w tym czasie pogadać, pogratulować i zagrzać do dalszego boju. Atmosfera była naprawdę świetna. Większość turystów ustępowało im szlaku. Biliśmy brawo, dzieci przybijały „piątki” pokrzykiwaliśmy z sympatią. Każdy z biegaczy odpowiedział uśmiechem i podziękowaniem.
Dwa dni później, kiedy ja byłem z Frankiem na rowerze (Tatry na rowerze) moja Kasia z dziewczynkami zrobiła kółeczko z przejściem przez Sarnią Skałę. Jeden z uczestników biegu przemierzając ten sam szlak co one, rozpoznał naszą rodzinę wspominając jeszcze syna i mnie.
Wywiązała się pogawędka, miło było słyszeć, że nasz doping i sympatia sporo znaczyły dla sportowców. „Nasz” biegacz zmieścił się w limicie czasu z zapasem, bo przybiegł na metę w 14 godzin i 20 minut. Limit wynosił 17godzin i 30 minut.
Więcej informacji na temat biegu można znaleźć na stronie: (Bieg Granią Tatr)
Gdyby nie uczestnicy biegu dopiero przy schodzeniu w okolicy Chudej Przełączki zaczynało robić się gęściej na szlaku. Widoki były spektakularne i w klimacie takim jak sobie wymarzyłem. Czyli dynamiczne, ciekawe chmury, wiele razy obserwowane prze ze mnie na tym szczycie.
Warto przypomnieć : (Ciemniak wejście zimowe) . Jeśli o Ciemniaku mowa to też bardzo dobrze wspominam: (Ciemniak nocne wejście na wschód słońca) .
Spieszyć się z wejściem było warto, bo gdy zeszliśmy w okolice Chudej Turni chmury na dobre zasłoniły Czerwone Wierchy. Wyglądało nawet na deszcz – tam w górze. Dzieci (7,9,12 lat) bardzo dobrze radziły sobie na trasie. Mimo małych kryzysów, zatrzymań i zabaw na Piecu trasa zajęła nam prawie tyle co przewiduje opis na szlakowskazach. Szybki slalom pomiędzy morzem turystów po zejściu w Dolinę Kościeliską potwierdzał: z gór już zeszliśmy!