Niniejszy artykuł to propozycja jednej z interesujących wycieczek rowerowych w okolicy Szczawnicy i szerszej rzecz ujmując z Pienin aż po Beskidy. W tym samym rejonie byłem kilka dni temu. (Pieniny i okolice Szczawnicy na Rowerze - Pasmo Radziejowej wieczrową porą).
Nienijsza wycieczka ma jednak odmienny charakter, Ciekawe i istotne informacje o regionie Pienin, okolicach Szczawnicy. Także mapa sytuacyjna obszaru, ogólne wprowadzenie do turystyki rowerowej na tych ziemiach, jak również fotografie i kilka ciekawostek można znaleźć na stronie wprowadzajacej Przewodnika Rowerowego po Pieninach : (Pieniny na Rowerze)
Wycieczkę zaczęliśmy w Szlchtowej, tam też ją zakończyliśmy. Na poniższej mapie jako początek trasy zaznaczyłem parking przykościelny - dla ułatwienia w orientacji. Wycieczkę można oczywiście zacząć w innym dogodnym miejscu. Więcej na ten temat napisałem w Przewodniku (Pieniny na Rowerze)
Ile dróg na Prehybę… Wiele z nich zostało zaanonsowanych w Przewodniku (Pieniny i okolice Szczawnicy na Rowerze - Prehyba). Warto również zajrzeć do głównej strony owego Przewodnika (Pieniny na Rowerze), gdzie znajduje się zbiór przydatnych informacji o Pieniach i okolicach Szczawnicy. Ze szczególnym naciskiem na turystykę rowerową.
Ze Szlachtowej na Gabańkę można dojechać na różne ciekawe sposoby. Ja praktykuję dwa. Pierwszy z nich opisałem jako miniaturkę (krótką wycieczkę rekonesansową przez Owczą Górę) w tym miejscu : Pieniny i okolice Szczawnicy na Rowerze - Prehyba. Można do pewnego stopnia skorzystać z tamtego pomysłu, albo podążyć za koncepcją, którą opisuję tutaj.
Według tego pomysłu: zjeżdżając (od strony kościoła ) w dół szlachtowskim gościńcem, na wysokości straży pożarnej należy skręcić w prawo. Następnie znów (za kilkaset metrów) w prawo – trzymając się drogi z płyt betonowych (płyty szybko się kończą).
Droga trochę lawiruje koło zabudowań, aby w końcu wyprowadzić na rozległe łąki. Cały czas ostro pod górę. W górnej części mała bacówka. Są fragmenty gdzie popych roweru jest nieodzowny.
Dojeżdżamy do wypłaszczenia, skręcamy w lewo i jedziemy ładną leśną ziemistą drogą aż do szutrówki. Trawers Gwoździanki to ładny zjazd mocną, stabilną i łatwą szutrówką. Na ewidentnej polanie nawiązujemy się do niebieskiego szlaku pieszego.
Tym szlakiem wjedziemy na Prehybę. Fragmentami wyrazy blisko znaczne do „jechać” dobrze opisują całą sprawę. Jednak im wyżej tym częściej musimy się uciekać do pchania roweru.
W schronisku na Prehybie zastaliśmy (jechałem z synem Franciszkiem) regulacje związane z koronawirusem. Nawet całkiem absurdalne jak zamknięta łazienka. Ale co tam…
Po obowiązkowej zupce (zasłużonej) wjechaliśmy na szczyty Prehyby. Liczba mnoga stąd że jest ich kilka. Po czym zjechaliśmy do Szlachtowej.
Są to tereny nam dobrze znane. Polecał bym uważać na „ściankach” (ścianki w znaczeniu narciarskim, bo to trasa rekomendowana dla narciarzy przełajowych. Ja mimo iż także jeżdżę na nartach BC wolę tu być na rowerze.) szczególnie po deszczu albo w ulewie. Na sucho jest bardzo pięknie i dość płynnie.
Nie jest to droga do szaleństw, jak łąki pienińskie, albo szutrówki, ale … wystarczy trochę koncentracji i jest bardzo dobrze. Cały wyjazd przebiegał w cieniu burzy, bo zbierało się na nią z każdej strony, stąd dość szybko przemierzyliśmy tą około 35 km trasę. Licznik pokazał realnej jazdy 2:10… ale sumaryczne było rzecz jasna dłużej.
Z powodu prawdopodobnej groźby burzy zrezygnowaliśmy także z powrotu przez Radziejową albo przez Krościenko na Dunajcem. (Podjechaliśmy tylko kilkaset metrów.) Nie zaznaliśmy tym samym podczas tej wycieczki walorów głównego szlaku beskidzkiego.
Dodatkowo, chyba przez całe życie tyle nie pchałem roweru co dziś. Kiedyś zejście z roweru to był krańcowy dyshonor. Teraz łatwiej przełknę takie „problemy”. Wiekiem, czy przełożeniem 30/42 nie będę się tłumaczył!