Ciekawe i istotne informacje o Puszczy Sandomierskiej, okolicach Rzeszowa. Także mapa sytuacyjna całego obszaru, wycieczki i ogólne informacje o trasie, jak również fotografie i kilka ciekawostek można znaleźć na stronie z Rzeszowa do Leżajska na rowerze.
Okolice Rzeszowa : Rowerowa wyprawa z Frankiem. Z parkingu w Borze Głogowskim (czy też może raczej Głogowsko-Tajęcińskim jak zwą niektóre źródła, choć kudy tam Tajęcinie do Głogowa, ale … Tajęcinianie mogą mieć zdanie odmienne. Może mają dobry PR.) zielonym a później niebieskim szlakiem pieszym do Sokołowa Małopolskiego i z powrotem
Wycieczkę można oczywiście rozpocząć w Rzeszowie. Da się dojechać do Boru korzystając z szutrówek, z dróg polnych. Jest sporo wersji szlaków o różnej długości. Od ponad 20 lat obserwując zaś zmiany w tej okolicy, nadmienię iż coraz trudniej o sensowne warianty terenowe. Niektóre do niedawna „prywatne” szlaki zamieniły się w drogi asfaltowe, gdzieś wyrosły płoty... Może kiedy to czytacie zmiany są jeszcze dalej idące... Umówmy się, że do Boru należy dojechać rowerem, czy to asfaltem, czy drogami terenowymi czy też samochodem!
Nasz szlak zielony zaczyna się na parkingu znajdującym się w pobliżu drogi nr 9. Tak naprawdę jest to fragment większej całości: szlaku Tuszów-Wola Cicha. Prowadzi przez ciekawe leśne ścieżki. Po kilkuset metrach jednak warto się na chwilę zatrzymać, a już na pewno zadumać. Jest tam bowiem miejsce pamięci (oznaczone kamieniem – Żydzi na swoich grobach kładą kamienie !) i zbiorowa mogiła kryjąca szczątki około 5000 Żydów z rzeszowskiego getta - rozstrzelanych przez Niemców w lipcu i sierpniu 1942 r. Prócz Żydów pochowano tam też i 300 Polaków, których spotkał taki sam los. Wiele w tych lasach podobnych miejsc... jeszcze dziś przyjdzie się nam z nimi zmierzyć.
Trzymając się zielonego szlaku dojedziemy do szutrówki. Można też na chwilę opuścić szlak zielony i jadąc wzdłuż wspomnianej mogiły nawiązać się do ścieżki przyrodniczej (oznaczenia żółte). Ścieżka prowadzi również bardzo ciekawym terenem. Szlak zielony i wspomniana ścieżka łączą się więc można rozważyć i taki wariant.
Tuż nieopodal miejsca połączenia obu wzmiankowanych ścieżek po lewej stronie znajduje się oczko wodne, taki leśny wodopój dla zwierzyny, choć prawdę mówiąc od kilku lat po tym zbiorniku zostały wspomnienia – wysechł. Napełniając się jedynie na krótko (po roztopach jeśli jest co roztapiać !) i małej objętości. Tuż przed ową szutrówką dość stromy zjazd (niektórzy nawet sprowadzają tam rowery) do malowniczego mostka. Można zjechać na wprost, lekko trawersując na prawo, albo na lewo. Jak ktoś już naprawdę nie daje rady to zamiast sprowadzać rower, proponuję objechać tą góreczkę szerzej odbijając nieco wcześniej w prawo – tam jest już łagodnie i bezpiecznie nawet dla początkujących dzieci.
Szutrówką do której dojedziemy poprowadzono czerwony szlak rowerowy Euro Galicja. Przez jakiś czas szlak zielony - pieszy (ten nasz) i Euro Galicja się pokrywają. Przed nami dość szybki kawałek łatwych leśnych dróg. Po przejeździe przez asfalt (droga z Głogowa Małopolskiego do Wysokiej Głogowskiej) ostatni piękny szuter (niedawno była tam przepiękna droga piaszczysta) i skręt pod kątem prostym w lewo – tam zostawiono drogę piaszczystą (pewnie póki co, bo tendencje są jasne … co mnie nie cieszy).
Nie polecam tej trasy z Głogowa, bo do tego miejsca w zasadzie (jest tylko krótki odcinek leśny) był by cały czas nieciekawy asfalt, a tak zaznaliśmy pięknego i atrakcyjnego lasu.
Jedziemy więc przez krótki odcinek asfaltem, który kończy się w okolicach Przewrotnego (notabene blisko miejsca gdzie „nasz” zielony szlak skręca w lewo). Warto zauważyć, że na tym asfalcie spotykamy znów szlak Euro Galicja (rowerowy). Tak będzie do końca – odcinkami szlaki się pokrywają. Euro Galicja wiedzie zwykle asfaltem, albo łatwiejszymi drogami – omijając leśne ścieżki – czyli fragmenty jak dla mnie bardziej atrakcyjne - trzymajmy się więc niebieskiego ! Ale możliwość wyboru jest dobra, więc dobrze że szlak Euro Galicja też tu jest. (z resztą również go kiedyś przejechałem).
Ale wróćmy do opisu. Jedziemy piaszczystą – bardzo piaszczystą drogą. Droga jest tak piaszczysta że nawet czasem polewają ją wodą. Wtedy nie tracąc na piaszczystości zwiększa się jej przejezdność, a zmniejsza pylistość Podczas naszego przejazdu odcinki piachu były zroszone !
W pewnym momencie przejeżdżamy pod linią wysokiego napięcia. Warto to zauważyć. Jest to nie byle jaki zabytek. Pamiętam czasy kiedy ją budowano, a słupy położone pod lasem stanowiły wielką atrakcję dla młodego chłopaka. A co dopiero kiedy były postawione... Pamiętam zakłócenia odbiorników radiowych kiedy autobus przejeżdżał pod przewodami. To była linia najwyższego napięcia jakie występuje w Europie w liniach przesyłowych. Napięcie 750 kV, bo o takim tu mowa stosuje się obecnie, tylko do przesyłu prądu z Ukrainy na Węgry. Linia do Widełki koło Rzeszowa istniała kilka lat (do 1993 r.) przesyłając energię elektryczną z elektrowni atomowej Chmielnicka na Ukrainie. Teraz to niestety tylko element krajobrazu. Przewody są ponoć pod napięciem (ale bardzo niskim) jedynie po to aby odstraszyć złodziei. Osobiście nie sprawdzałem, źródło tej wiadomości nie jest w pełni wiarygodne. Tak czy inaczej warto się przyjrzeć słupom (40 m i 43 m, bo są tam dwa rodzaje słupów) sposobie prowadzenia przewodów, izolatorom. To są unikatowe rozwiązania nigdzie indziej nie stosowane. Jazda niekończącymi się piaszczystymi drogami jest przerywana co jakiś czas odskokami w las, na piękne ścieżki. Aż szkoda że tak nie jest cały czas...
Kolejnym miejscem na trasie gdzie należy się zatrzymać, jest miejsce pamięci w lasku koło wsi : Turza. Wiąże się z nim kolejna smutna historia z czasów wojny. W 1944 r. w pobliskiej Trzebusce istniał obóz koncentracyjny prowadzony przez NKWD. Więziono tam żołnierzy AK, dezerterów z Armii Czerwonej i cywilów, którzy się NKWDzistom nie podobali. Słowem wszystkich którzy byli wrogami władzy ludowej – potencjalnymi wrogami, bo przecież trwała wojna i póki co prawie wszyscy walczyli o wolność Polski a nie o Polskę dla Stalina. Mroczne to były czasy. Nie chciałbym tu zbyt szczegółowo pisać na ten temat. A nie da się w skrócie.
Ważnym jest iż około 300 spośród uwięzionych, bestialsko zamordowano i pochowano (układając warstwami w dołach – tak po katyńsku) właśnie w tym lesie. Czasem Turzę i Trzebuskę określa się mianem Mały Katyń.
Po takiej dawce emocji czeka krótki choć piękny dojazd do Sokołowa Małopolskiego. Stąd po uzupełnieniu płynów i zjedzeniu czegoś energetycznego ruszyliśmy z powrotem. W większości jechaliśmy po swoich śladach, ale w niektórych miejscach trochę zmodyfikowaliśmy trasę. W końcu znam te lasy doskonale. Wyszło nam 54 km jazdy terenowej. Gdybyśmy jechali z i do Rzeszowa było by około 80 km. W sam raz na konkretną wyrypę jednodniową ! Ale nasz odcinek tym razem nam wystarczył.