Grań Baszt zawsze mnie przyciągała, kiedy jednak podczas pamiętnego samotnego wejścia w zimowej scenerii popatrzyłem na nią z Czarnego Mięgusza – (ten właśnie widok na niniejszym slajdzie) wiedziałem że po prostu trzeba tam wejść. I z bliska przyjrzeć się Szatanowi – najwyższej kulminacji owej grani.
Ruszyliśmy dalej.
Po wielu następnych, pięknych, dzikich i nietrudnych, a efektownych fragmentach osiągnęliśmy docelowy żleb, wyprowadzający na jedną z przełęczy w Grani Baszt.
Tam spotkaliśmy schodzący ze szczytu dwuosobowy zespół. Byli to Polacy!
A jednak wstali jeszcze wcześniej niż my !
Trzymaliśmy się prawej strony owego żlebu, bo nam się podobała. Odszukaliśmy bardzo wygodną i stabilną drogę.
Z przełęczy roztaczały się cudowne widoki. Uwagę przykuła Wysoka - przystrojona gronostajem z chmur.
Za chwilę byliśmy na Szatanie.
Na szczycie spędziliśmy chyba z godzinę. Dynamika krajobrazowych wydarzeń była spora.
Bardzo ładnie oświetlona Hińczowa Dolina z charakterystycznym 20 hektarowym – największym i najgłębszym w słowackiej części Tatr: Wielkim Hinczowym Stawem, nad którym zawsze pięknie górują Mieguszowieckie Szczyty i Przełęcz pod Chłopkiem , a na drugim brzegu Koprowy Wierch, który stąd zdaje się dość niski, ale ładnie wypełnia krajobraz...
WYCIECZKA TAKŻE KU PAMIĘCI RENATY KTÓRA DWA DNI WCZEŚNIEJ ZGIĘŁA W DRODZE NA SZTANA
W pewnej chwili zauważyliśmy białą czapeczką z przypiętą spinką do włosów - unieruchomioną na wielkim głazie - małym kamyczkiem.
Minęliśmy ten pomnik, aby za kilka kroków dotrzeć do jedynego trudniejszego i niewdzięcznego trawersu na drodze.
To miejsce wymaga dość szerokiego i pewnego kroku nad nieprzyjemną ekspozycją. W dodatku wymusza trochę nienaturalne ułożenie ciała.
Dziś zadecydowałem o wariancie okrężnym – bardzo łatwym.
Jak się później okazało to właśnie pokonując zaniechany przez nas wariant, dokładnie 26 czerwca, czyli dwa dni przed naszą wycieczką, nasza rodaczka spadła w tym miejscu i zginęła. W żlebie ciągle jeszcze tkwiły jej butelki z wodą, chusteczki higieniczne i przedmioty osobiste. Zaś wspomniana czapeczka stanowiła swoiste memento dla innych turystów.