Zima się nie daje, choć wiosna mocno naciska. W nocy mróz, klika dni temu dopadło 15 cm świeżego śniegu. Franek – mój syn chciał powtórzyć i poszerzyć trasę która biegaliśmy kilka tygodni temu (nie opisaną w serwisie). Był plan dojścia dokąd się da wzdłuż Lepietnicy.
Rano śnieg był dobry, choć widać już było także i znaczne przecierki w niektórych miejscach jak i pokruszone przez ratrak grudy lodowe. Jedynymi poważnymi mankamentami trasy „Śladami Olimpijczyków” jest tzw. zrywka drewna i kuligi. Niszczy to trasę, zaśmieca i powoduje zbędny dla narciarzy ruch.
Przy małej pokrywie śnieżnej nawet częste ratrakowanie nie jest w stanie przywrócić trasie wysokich parametrów. Tym razem wspomniana powyżej działalność była niestety bardzo widoczna i uciążliwa. Bo co powiedzieć chociażby o zmrożonym błocie, czy wiórach i paździerzach
Po króciutkim odpoczynku na Podsolnisku ruszyliśmy w las wzdłuż Lepietnicy. Ostatnio już nieco „eksplorowaliśmy” tą okolicę, ale wtedy wybraliśmy trudniejszy wariant pod górę. A śneig wtedy był pierwszorzędny! Teraz chcieliśmy iść doliną i podejść na wysokość Jaworzyny Obidowskiej albo jak najdalej wzdłuż potoku.
Z początku było świetnie. Las pięknie zimowy - jak na tą porę roku. Brakowało tylko szadzi na igłach i gałęziach. Pierwsze przekroczenie Lepietnicy dało się nam we znaki. Na nartach się nie dało, bo jeden brzeg był odkryty i w kamieniach. Co do mnie na butach też nie, bo od razu wybiłem dziurę i sprawdziłem szczelność obuwia. Lód był marny.
Położyłem więc narty na fragmencie lodu który pozostał najpierw ja potem Franek i po nich przeszliśmy na drugą stronę. Dalsza część drogi wiodła po dopływie potoku. Był lód ale jego trzeszczenie nakazało mi od razu stanąć na nartach. Później fragment leśny i dalej potok, potem znowu...
Odpinanie nart i przypinanie. Przekroczenia potoków były malownicze ale niebezpieczne, to Franek się lekko skąpał to ja... Zabawa backcountry – przygoda na całego. Doszliśmy tylko do miejsca gdzie ścieżynka na Jaworzynę Obidowską odbija na północ („w lewo”).
Dalej potok był odkryty, a w górę dało by się tylko na butach. Odwrót tym samym systemem po jeszcze bardziej skąpym lodzie. Wrócimy tam w pełni srogiej zimy i zajdziemy dalej. Iskra w oku syna nie pozostawiła wątpliwości w tej sprawie.
Aby urozmaicić sobie zjazd do Obidowej zatrzymaliśmy się parę razy aby pojeździć na okolicznych polankach. Głęboki śnieg – tylko nasz, teren pagórkowaty. Fajna zabawa w zasięgu ręki. Wracaliśmy koło trzynastej - w pełnym słońcu śnieg zrobił się mokry i ociekający wodą. Przecierki jeszcze groźniejsze, wiosna atakuje narciarzy...
Bardzo miło spędzony czas. Franek zadowolony, ja też! Opisywałem tu już wyprawę w Gorce na nartach backcountry (Turbacz,Jaworzyna Kamienicka na backcountry) . Tamta trasa to same specjały na wykwintnym stole narciarstwa przełajowego. Tym razem nie była to taka uczta, ale zważywszy na wiosenne okoliczności też nie był to byle jaki fastfood.