W Tatry wróciła zima. Przed tygodniem spadło wyjątkowo dużo śniegu (jak na tą porę roku). Na Kasprowym Wierchu 140 cm. Pragnienie nacieszenia się śnieżnymi Tatrami (zapewne ostatnia szansa w tym sezonie) było wszechogarniające. Na szczęście tym razem udało się pogodzić pragnienia i możliwości. Co więcej po raz pierwszy od niepamiętnych czasów miałem w górach towarzystwo (Jacek).
Dojście do "Stawów" było typowo wiosenne. Potoki wezbrane - niektóre przekroczenia "mokre". Zaś śnieg pojawił się płatami dopiero w okolicach schroniska. Po zameldowaniu i pożywieniu z radością ruszyłem w góry.
Na szlaku płynęła woda, a śniegu było coraz więcej. Od skrętu w Pustą Dolinkę cała trasa była już zaśnieżona. Śnieg z gatunków ciężkich mokrych i przepadających. Nieraz zapadało się po pas. Szczególnie nieprzyjemne były rumowiska skalne których tam nie brakuje. Bo nie raz mimo ostrożności po zapadnięciu uwięziła się nieprzyjemnie noga. Ale szło się dobrze. Lubię ten obszar: jest szeroko i wysokokogórsko - Orla Perć pięknie zamyka dolinę.
Ogląd sytuacji na stokach wokół Doliny wskazywał na to iż wszystko co miało wyjechać po ostatnich opadach śniegu wyjechało-lawiniska były we właściwie każdym lawinowym miejscu. Pod tym względem było więc raczej bezpiecznie. Ale bywały momenty na podejściu pod przełęcz gdzie lekkich zsuwów nie udało się uniknąć.
Były też miejsca gdzie zapadało się głęboko. Czyli typowo jak na tę porę roku. Samo podejście jest dosyć strome - robi pewne wrażenie. W końcówce podejścia na Kozią Przełęcz uszkodziłem kijek - ale pomimo to udało się go z ostrożnością używać.
Na Przełęczy założyłem raki. Widok w dół był spektakularny na obie strony - zszedłem nawet kawałek w dół na stronę Gąsienicową. Później poszukaliśmy szlaku w kierunku na Kozi Wierch. Z razu wydało się to trudne bo łańcuchy były uwięzione pod śniegiem.
Odcinek Perciowy to niewygoda wspinaczki w rakach po granicie, bo spore odcinki Perci to jednak była odkryta skała. Ale śniegu też nie brakowało. Było kilka trudniejszych miejsc (zawiany głęboki śnieg, lód, brak asekuracji z powodu łańcuchów zasypanych śniegiem itp) - ale udało się to z powodzeniem rozwiązać.
Prawdę mówiąc bez raków też dało by się - ale uwaga w pewnych miejscach była by bardziej napięta i ryzyko większe. Było dosyć ciepło - czasem podmuchy wiatru. Widoki piękne na jeszcze zaśnieżone Tatry.
Po odpoczynku na Kozim Wierchu zjechałem Szerokim Żlebem - częściowo kucko, częściowo dupozjazdem. Metoda szybka choć w tych warunkach powodująca przemoczenie. Jak i niebezpieczna z uwagi na skromną ilość śniegu, wystające tu i ówdzie skały i podmakający śnieg pod którym płynęła wartkim nurtem woda. W niektórych miejscach wyrywająca "przeręble". Ale i tak był to ekscytujący i sycący fragment trasy.
Dobrze wykorzystany czas. Zacna trasa po nieprzetartej Orlej Perci. Piękne okoliczności przyrody z chwilami dającymi satysfakcję porządnej górskiej wycieczki. Zrobiona bez samotniczych nastrojów ale za to w dobrym towarzystwie. Pod względem fotograficznym solidny dzień, choć bez rewelacji z uwagi na stabilną bezchmurną pogodę. W nagrodę nocleg w schronisku w samum sercu Tatr - czego więcej potrzeba?
A jeśli potrzeba to prosze bardzo...śnieżny sezon zacząłem trasą przez Liliowe a zakończoną właśnie w Pustej Dolince (odnośnik do opisu) teraz na zakończenie śnieżnego sezonu kontynuacja do Koziego Wierchu - piękna klamerka jest !