Jeśli chodzi o Tatry Bielskie to był mój pierwszy raz. Zważywszy na mój górski i ogólno-tatrzański staż - długo zachowałem w tym zakresie dziewiczy stan. A to dlatego, że: - po pierwsze od dawna miałem w głowie fakt zamknięcia tego terenu dla turystyki i nie zagościło w mojej świadomości iż w końcu ów zakaz złagodzono. - A po wtóre zwykle wolałem skaliste i najwyższe szczyty w Tatrach Wysokich, albo rozległe Tatry Zachodnie niż maleńką bieliańską (czy też „bielską”) kieszonkę, Ciążył mi tam ponadto ogromnie brak możliwości legalnego wejścia na Hawrania 2152 m n.p.m. - najwyższy szczyt tego pasma, czy bardzo piękną i efektowną Płaczliwą Skałę 2142 m. n.p.m. którą Słowacy zwą czasem (Ždiarska vidla). A na pewnym etapie swego życia bywałem czasami skrupulatnym legalistą.
Pod Płaczliwą Skałą spotkaliśmy słowackiego przewodnika, który jak relacjonowali jego młodzi klienci - także spotkani u jej podnóża, jeszcze na parkingu zaoferował im wejście na ten szczyt, i zainkasował gażę. Jednak dwójka młodych była na przełęczy, tak wykończona, że po krótkim odpoczynku natychmiast rozpoczęli zejście. Zaś przewodnik po koleżeńsku pokazał mi dogodną drogę i udzielił kilku wskazówek odnośnie strategi wejścia na ten piękny szczyt. Gdyby nie odpowiedzialność za grupę natychmiast zrealizował bym tą koncepcję. Piękna sylwetka tego szczytu przyciąga jak magnes.