Dwudniowy wyjazd bez towarzystwa w niepełnym zdrowiu. Pogoda słoneczna, u góry chmury. Budziło to nadzieję na udane zdjęcia i przyjemną wycieczkę.
Po zainstalowaniu się w schronisku ruszyłem w góry. Niestety akurat nadeszły chmury i usadowiły się na wysokości około 2000 metrów. Szybko osiągnąłem Karb. Góra powyżej była cała we mgle. Dodatkowo oblodzenie sprawiało konieczność ostrożnego podchodzenia.
Na szczycie spędziłem ponad godzinę wyłapując chwile gdy chmury sie przeżedzały. Nie były to wyśmienite warunki. Miałem świadomość że w okolicy zachodu słońca może się na chwilę zrobić ładnie.
Poczekałem, mimo że było zimno i wietrznie. Kiedy do zachodu słońca zostalo mniej niż godzinę zacząłem powolne schodzenie. Nie chaiłem schodzić po lodzie w pojedynkę i po ciemku. Później się okazało że chwila dobrego światła przed zachodem nastała, ale wybór i tak był słusznym.
Część trasy powrotnej wypadła w cichej i samotnej ciemności. Celowo nie biorę czołówki na łatwy szlak. Naturalna ciemność w górach dodaje zawsze nieporównywalne doznania. Okupione to jest tempem itd... ale czasem warto to poczuć. Wyjście mozna podumować jako udane - górsko piękny choć krótki szlak. Zrobiony w dobrym tempie, w ciekawych warunkach. Dodatkowo w znacznej mierze w samotności. Kolano nadwyrężyłem, ale źle nie było. Fotograficznie tylko bez satysfakcji.