tales montis mój kanał na YouTube

Prehyba na rowerze
Przewodnik rowerowy po Pieninach i okolicach Szczawnicy

Ważne i ciekawe informacje o regionie Pienin, okolicach Szczawnicy. Także mapa sytuacyjna obszaru, ogólne wprowadzenie do turystyki rowerowej na tych ziemiach, jak również fotografie i kilka ciekawostek można znaleźć na stronie wprowadzajacej Przewodnika Rowerowego po Pieninach : (Pieniny na Rowerze)

Na Owczej Górze - fot. Lesław Obłój
Od lewej: Niterbag - "Owcza Góra". Szlachtowa. "Sielsko". Na horyzoncie Pasmo Rzdziejowej z wieżą nadawczą na Prehybie

Kiedy przebywam w Pieninach moją bazą jest zwykle Szlachtowa. Osada położona tuż koło Szczawnicy – teraz to nawet administracyjnie jej część. Wycieczki zaczynam więc od razu na rowerze. Tak naprawdę nie bardzo lubię mieszać turystyki samochodowej z rowerową, ale czasem trzeba – dlatego w niniejszym przewodniku zawsze będę podpowiadał jak można inaczej, a sensownie rozwiązać logistykę.

Oznaczenia kolorów odnoszą się wyłącznie do poniższej mapy. Należy pamiętać, że nie zawsze odzwierciedlają oznaczenia szlaków wyznaczonych w terenie:
(nie muszą odpowiadać przebiegowi i kolorom szlaków turystycznych, nawet gdyby takie były wytyczone) mapa Pienin - prehyba - fot. Lesław Obłój
Pieniny - Prehyba - mapa omawianego obszaru
Grafika: Lesław Obłój - na podstawie mapy z SYGNATURY

Szlachtowa – Owcza Góra – Niterbag – Gabańka – Szlachtowa (albo od razu na Prehybę)(k k)

Na początek, rzekł bym, rekonesans po okolicy. Trasa bardzo krótka - około 12 km, lecz zapewniam: nie w kij dmuchał ! Uważam że przejażdżka niezwykle interesująca pod względem widokowym, pozwala przyjrzeć się z góry innym proponowanym w przewodniku wariantom. Z pewnością te widoki przywołają na tyle iż zachęcą do odbycia innych opisanych tu dróg. Dodatkowo wycieczka fizycznie wymagająca. Góry od razu postawią swoje warunki i nie zmienią ich dopóki z nich nie wyjedziemy!

Będąc w Szlachtowej czy w Szczawnicy, czujemy jakoweś przyciąganie tej góry. Nie inaczej było i w moim przypadku. Ja nazwałem ją Owcza Góra z powodów które owa nazwa w pełni wyjaśnia - oficjalnej nazwy nie znam. Początkowo jej nie doceniałem, szukając wrażeń dalej i nieco wyżej... Z perspektywy czasu potwierdzam. Warto. A nawet powinno się tam pojechać w formie rekonesansu okolicy albo potraktować ją jako element innych opisanych, czy też nie opisanych tu wycieczek.

Pienińskie widoki w każdą stronę - fot. Lesław Obłój
Pienińskie widoki w każdą stronę

Będę się odnosił do mapy przedstawiającej obszar Prehyby (mapa na górze strony). Na owej mapie fragment tej trasy jest zaznaczony kolorem (k). Zacząć można w Szczawnicy, albo w Szlachtowej pod kościołem. W tym przypadku kierujemy się wąską drogą asfaltową w górę, krótko jedziemy równolegle do głównego szlachtowskiego gościńca, ale już za chwilę kiepskim starym szutrem w cieniu małego zagajnika. Wyjazd z niego to początek długaśnego odkrytego podjazdu. Wjeżdżamy na górę gdzie królują owce i pasterze, często można tam ich spotkać, a w nocy widać tu i ówdzie ogniska juhasów. Czasem wieczorem przemknie hałaśliwy quad, czy motor terenowy. Ten dźwięk rozcina ciszę wieczoru, a światła kreślą falującą linię. Na rowerze nikogo tam nie widziałem. Tym większy to rarytas. Podjazd jest niezwykle mozolny, naszym azymutem staje się krzyż (nie jest to najwyższy punkt wzniesienia) choć warto i w innych miejscach zjechać trochę z drogi w celach widokowych. Przyznam się że nie dałem rady zrobić tej góry naraz..

Zjazd, aby znów w górę móc pojechać - fot. Lesław Obłój
Zjazd, aby znów w górę móc pojechać

Widokowe zatrzymania dla zdjęć to tak naprawdę był pretekst do odpoczynku. Zaś pod sam krzyż podprowadziłem rower. Widoki rozległe, zaś pod krzyżem stół – ołtarzyk i pulpit na mszał... Zjazd stamtąd drogą podejściową - to jest jazda! Po trawce, po miedzy – tempo i technika. Warto więc przejechać tą trasę w przeciwnym kierunku. Miłośnicy zajadów pienińskich będą ukontentowani. Za to lubię tamte „łąki”.
Jadąc jednak dalej w górę trzymamy się ewidentnej drogi. Widziane na niektórych mapach inne ścieżki tak naprawdę nie istnieją, albo nie nadają się do rowerowych celów... Po krótkim cienistym, leśnym odcinku podjeżdżamy w okolice Gabańki (bywa miejscami błotniście! I to błoto w gatunku zaprawy murarskiej po zaschnięciu gipsującej wszytko) łączymy się z nowiuteńką równą szutrówką na ogół przyzwoicie ubitą (notabene drogą leśną nr. 14). W lewo w dół doprowadziła by nas na Niterbag. Cóż za dziwna nazwa, jakby nie pasująca do tych okolic. My wybieramy jednak skręt w prawo, gdzie po króciutkim podjeździe zaczynamy długi szybki zjazd. Po chwili łączymy się z drogą, która po skręcie w lewo doprowadziła by np. na Prehybę, pocztkowo (k), kontynuacja w zakeżności od wyboru. Zaś w prawo do centrum Szlachtowej – choćby pod kościół.(k)


Na Prehybę 1173 m n.p.m.

Przebywając w tej okolicy tą wycieczkę po prostu należy odbyć, a nawet ją odbywać bo wariantów jest wiele. Proponowane trasy wybiorą raczej nieco wytrawniejsi kolarze, choć niektóre przejechałem także i z 10 letnim synem, dwa lata później już całkiem śmiało. Dużym walorem tras na Prehybę jest możliwość doświadczenia odmienności charakteru gór. Wycieczkę rozpoczynamy w krajobrazie Małych Pienin a kończymy w Beskidzie Sądeckim.

Sama nazwa miejsca, będącego celem wypraw, może wzbudzić pewne rozterki, zawahania i kontrowersje. Poczucie nieścisłości jest usprawiedliwione, ponieważ spotka się pisownię: Prehyba, Przechyba, Przehyba, a w starszych źródłach Perehyba. W Beskidzie Żywieckim wchodzimy na Przegibek - bardziej spolszczona nazwa... o tym samym źródłosłowie. Sporo tego zamętu! "Prehyba" oznacza przełęcz, została zapożyczona, przez Rusinów - zamieszkującyh te tereny, zwane Rusią Szlachtowską - od Słowaków. Myślę, że teraz już zaczyna się wszystko zgadzać.


Warianty dojazdu na Prehybę opisane w przewodniku




1. Szlachtowa – Szczawnica – Sewerynówka – Czeremcha – Prehyba (k), lub (k k)

Poruszając się w terminologii wysokogórskiej niniejszy wariant potraktujmy jako tzw. drogę normalną na Prehybę – wariant najprostszy orientacyjnie, przewidywalny technicznie, możliwy do przejechania nawet w deszczu, czy po zmroku obu miałem okazję doświadczyć. Ja na ogół zaczynałem tą trasę w Szlachtowej. Uważam, iż z uwagi na dogodny: rozległy i darmowy parking pod kościołem, jak również możliwość powrotu w to samo miejsce inną trasą to bardzo dobry punkt startowy. Można oczywiście rozpocząć trasę nawet przed samą Sewerynówką, albo zostawiając samochód na parkingu pod wodospadem Zaskalnik. Na wyruszających ze Szlachtowej czeka długi zjazd do samej Szczawnicy – nawet niemal bez pedałowania by się dało... Już w dolinie, przejazd przez mostek nad Grajcarkiem - to już początek podjazdu. Należy jechać początkowo ulicą Sopotnicką później do wodospadu według niebieskiego szlaku pieszego. Dla chcących odpocząć i pozwiedzać pierwsza atrakcja to wodospad Zaskalnik – jedyny w okolicy. W okresie letnim to miejsce kąpieli ludności tubylczej i turystów. Nie ma co marzyć o spokoju i ciszy.

Wodospad Zaskalnik - fot. Lesław Obłój
Wodospad Zaskalnik

Sportowcy się za pewne dopiero cokolwiek rozgrzali więc w górę. Dojeżdżamy do kaplicy na Sewerynówce. W lecie odprawiane są tu Msze Święte. Tutaj należy podjąć decyzję odnośnie dalszej trasy. Więc tak jak na koloniach (dawniej na koloniach gdy autokar zatrzymywał się w lesie w celach fizjologicznych, padała taka komenda) : „chłopcy na prawo, dziewczynki na lewo” ... bzdura. Obie trasy są godne przejazdu - niezależnie od płci. Ta na lewo dłuższa ale łagodniejsza, wiedzie wzdłuż potoku Sopotnickiego, jest to stabilna droga, miejscami nawet jest bruk kamienny, długie odcinki są proste. Ale i w początkowym fragmencie ujęcie wody dla Szczawnicy, wyżej także kilka zabudowań w lesie psujących nastrój samotnej wycieczki.
Wracając do rozwidlenia przy Sewerynówce droga na prawo to konkretna wyrypa w stylu pienińskim. Jedziemy na prawo ! (k) Nie polecam prób jazdy szlakiem pieszym (odchodzi w prawą stronę nieco poniżej Sewerynówki) - nie nadaje się do tego, będzie za dużo prowadzenia roweru. Trzymajmy się leśnej szutrówki. Zapachy cudne las efektowny i bardziej dziki niż trasą (k). Tylko tempo bardzo słabe – nie należy się wstydzić wykorzystywania najwolniejszych przełożeń. Wieczorem jechałem w chmurze much (tak około milion owadów) , których z uwagi na tempo nie udało się przegonić, prędzej już zjeść, bo właziły wszędzie. Ale cóż przyroda !

Po jakimś czasie łączymy się z niebieskim szlakiem pieszym i tu możemy wybrać wariant trasy od stromego do bardzo stromego i w dodatku gliniastego z wymytymi kamieniami. Pierwszym razem wybrałem wariant najtrudniejszy – musiałem na chwilę zejść z roweru – dobry pretekst do fotografowania. Jak wdrapiemy się na Czeremchę 1146 m n.p.m. czeka nas pierwszy od Szczawnicy zjazd i dalej już piękna widokowo i łatwa trasa do samego schroniska na Prehybie. Jest możliwość ominięcia Czeremchy trawersem ale mnie to „ułatwienie” specjalnie nie ujęło. Schronisko na Prehybie, wielkie dające wszystko czego może pragnąć turysta. Jest tam nawet siłownia! Można się trochę porozciągać ! Tłumów tam nie doświadczyłem.

Wsiąść i jechać - fot. Lesław Obłój
Wsiąść i jechać - nie sposób odpuścić takiej drodze

2. Szlachtowa – ulicą Sielską – szutrówką leśną – zielonym szlakiem pieszym – Czeremcha – Prehyba (k k)

Początek trasy w Szlachtowej. Samochód można zostawić na parkingu pod kościołem, to dobry pretekst aby się rzeczonemu kościołowi przyjrzeć. Świątynia ta, to była cerkiew. Jest to zabytek ze wszech miar wart odwiedzenia. Niedawno wrócił (po renowacji) na swoje miejsce zabytkowy ikonostas, ów ikonostas jest malowany na płótnie co samo w sobie jest nietypowe, bo zwykle malowano na deskach. Co ważne, bo za zamkniętym ikonostasem przechowuje się Najświętszy Sakrament i w razie napaści na świątynię kapłan ma czas aby go spożyć chroniąc przed ewentualnym zbezczeszczaniem, zaś drewno wytrzyma napór najeźdźcy może z ... 4 sekundy dłużej niźli płótno! Budynek jest także nietypowy jak na cerkiew. Budowany na przełomie XIX i XX w, ale należy pamiętać że parafia w Szlachtowej istniała już w Średniowieczu. Charakter wnętrza jest bardzo interesujący, bogaty w malowidła, kościół jest wyposażony w dobrze brzmiący instrument.

Zachodzące słońce zaprasza – przyjemny szuter kawał drogi za Czeremchą - fot. Lesław Obłój
Zachodzące słońce przynagla, a wcale nie chce się wracać
przyjemny szuter kawał drogi za Czeremchą

Początkowy odcinek wycieczki wiedzie ulicą Sielską – nazwa bardzo adekwatna ale wywodzi się nie od atmosfery panującej w okolicy (co było by także prawdziwe) tylko od potoku który cały czas szemrze obok. Szybko opuszczamy ostatnie zabudowania i jesteśmy sami w lesie. Szutrówka i las to kwintesencja tych tras. Kiedy, któregoś wieczora jechałem tamtędy po około kilometrze minął mnie stary Gazik, napełniając dolinę zapachem spalin oleju napędowego. Nie było wątpliwości, że układ paliwowy pojazdu nienaznaczony jest żadnym nowoczesnym filtrem. (Podobne zapachy towarzyszyły pewnie kręceniu serialu "Czterej pancerni i pies"). Nagle za 100 metrów Gaz się zatrzymał, wysiadł z niego mężczyzna postury drwala i zaczął otwierać ładownię. Co jest grane myślę, wyjmie siekierę czy dubeltówkę? W tej sprawie mam mały uraz: lata temu jak zjeżdżałem z potężnej góry (dobrze pamiętam to miejsce : okolice Straszydla, Lubeni pod Rzeszowem) ponad 50 km/h, widziałem już pierwsze zabudowania wsi . A tu jakiś facet czaił się koło drogi z siekierą – tak hamowałem, że z koła zrobiłem niemal ósemkę. Uratowałem życie (ale koło pozostało na zawsze ekscentryczne) bo ów lekkomyślny człowiek przewiesił przez drogę napiętą linkę na której kanwie miał zamiar zbudować bramę do zatrzymania wesela – taka lokalna tradycja... Zauważyłem w ostatniej chwili.
Zaś Szlachtowski gospodarz wyciągnął beczkę, przystawił do potoku, wypływającego z lasu z lewej strony drogi i zaczął tankować. Zatrzymałem się i wdałem się z nim w bardzo sympatyczną pogawędkę. Mówił że to najlepsza woda w okolicy. Nie taka jak na dole. Używają jej do picia, na przetwory, a jak się rosołek na niej zrobi... tu cmoknął w charakterystyczny sposób – palce lizać ! Spróbowałem i ja … rosołku nie miał, ale na wodę oddał mi swoją butlę - rzeczywiście pyszna - miękka woda. W Szlachtowej wszyscy mają w studniach wodę wręcz mineralną - twardą pozostawiającą mnóstwo kamienia na ściankach naczynia. Uzdrowisko swoje prawa ma.

Ale to stare zdjecie! Trzeba było wtedy uciekać przed nocą - fot. Lesław Obłój
Ale to stare zdjecie! To moja pierwsza rowerowa "Prehyba"
Trzeba było wtedy szybciutko uciekać przed nocą. Trasa nie znana, mapy brak. Przygoda !

Szutrówka wzdłuż Sielskiego potoku to była by najkrótsza droga na Prehybę, niestety – w górnym odcinku przechodzi w rumowisko kamieni będące korytem okresowego potoku i później w gęsty las (można by tędy dotrzeć do źródeł Potoku Sielskiego), wiedzie też bardzo stromo pod górę. Jest to ciekawe, dzikie miejsce – ostoja zwierzyny – ponoć najlepsze grzyby w okolicy ! Próbowałem jechać tędy ale po jakimś czasie musiałem prowadzić rower – a raczej nie o to chodzi w tym sporcie. Należy więc skręcić wcześniej - w dość ewidentnym miejscu – przy szerokiej polanie w lewą stronę i jechać ostro pod górę. Rośnie tam piękny gęsty, taki naturalny górski las, próbujący wchłonąć naszą drogę. Nie należy się zniechęcać tymczasowym brakiem ewidentności ścieżki. Po pewnym czasie łączymy się ze szlakiem zielonym (pieszym) i jadąc wzdłuż niego trawersujemy lokalne wzniesienie o nazwie Łysiny 1052 m n.p.m. Niedługo potem, gdy ów szlak zielony zaczyna się wznosić ostro w górę na tyle że nawet ambitnego kolarza tam „nie ciągnie”, opuszczamy jego przebieg i łagodnym zjazdem (pierwszy zjazd podczas tej wycieczki) osiągamy rozdroże gdzie łączymy się z pieszym szlakiem niebieskim prowadzącym na Prehybę. Dalej opis jak w puncie 1 (Szlachtowa – Szczawnica – Sewerynówka – Czeremcha – Prehyba). Tą trasę przejechałem także i podczas huraganu który szalał nad Polską. Było to niezwykle ryzykowne przedsięwzięcie. Widziałem powalone drzewa inne łamały się na moich oczach, latające konary o przekroju kolarskiego uda z trzaskiem padały na ziemię. Nastrój tamtego dnia podkreślały emocje i to nie tylko kolarskie. Natura dawała jasne znaki że to ona jednak tu rozdaje karty. Przyroda ukarała śmiałego profana – najłagodniej jak się dało – kilka razy wielkie i piękne szyszki puknęły mnie znacząco w kask.

Dodatkowy, a bogatszy opis tego wariantu można znaleźć tu: (Z Pienin w Beskidy na Rowerze: Prehyba przez Kuni Wierch i głównym szlakim beskidzkim do Krościenka nad Dunajcem) gdzie opisuję dokłądniej jedną z wycieczek.

Szuter na grzbiecie - fot. Lesław Obłój
Szuter na grzbiecie - wiedzie na Mała Prehybę

3. Szlachtowa – ulicą Sielską a potem szutrówką leśną przez Rozdroże pod Kiczorą (k k), albo (k k k)

Początek trasy pokrywa się z tą opisaną w punkcie poprzednim (2. Szlachtowa ulicą Sielską - szutrówką leśną - zielonym szlakiem - Czeremcha – Prehyba). W tym wariancie należy jednak skręcić z szutrówki prowadzącej wzdłuż Potoku Sielskiego nie w lewo a w prawo i to wcześniej. Zakręt jest również ewidentny, charakterystyczne jest to iż musimy przejechać przez mostek nad Sielskim Potokiem. Las jest piękny, jak to w tej okolicy. Są odcinki kiedy jedzie się nad urwiskiem z widokiem na okoliczne wioski ale i na Tatry. Zwykle nie spotyka się nikogo. Trasa wiedzie cały czas pod górę – dosyć sztywno. Wytchnienie dopiero przy Rozdrożu pod Kiczorą. Tu mamy czytelne oznaczanie kierunków. Na Prehybę ostro pod górę po niezbyt dobrej drodze. (k). Jest to kontynuacja "szlaku końskiego", równocześnie szlak narciarstwa przełajowego - trudne odcinki ! Po prawdzie to podjazd dla koneserów w stylu im trudniej tym lepiej. Piękny górski. Warto tu też zasugerować wariant bardziej rozbudowany i ciekawszy krajoznawczo, ale także pozwalający zapełnić kawał dnia a nie tylko 2-3 godziny przedwieczne. Polegać miałby na przejchaniu szutrówką (k) przez las, aż do pasma Radziejowej od strony Wielkiego Rogacza. Dokładniej opisane poniżej w punkatach 3a i 3b.

3a. Rozdroże pod Kiczorą – Prehyba – na około – przez Pasmo Radziejowej (k)

Początkowo wytchnienie, bo ładnym łukiem zjeżamy w dół, można śmiało trochę pofolgować, bo miejsce gdzie należy zmienić kierunek jest szerokie i nie do przegapienia. Po skręcie w lewo jedziemy doliną Starego Potoku pod górę i trzymając się przebiegu szutrówki po dość długim czasie łączymy się ze szlakiem narciarskim - odcinek trawersujący Radziejową – należy skręcić bardzo ostro w lewo – nawet rzekłbym lekko zawrócić Ów szlak narciarski pokrywa się ze szlakiem pieszym czerwonym wiodącym na Prehybę. Nieco więcej miejsca, opisowi tej drogi poświęcam w rozdziale opisującym okolice Białej Wody.

Przedwieczorna jazda w masywie Prehyby - fot. Lesław Obłój
Przedwieczorna jazda w masywie Prehyby

3b. Rozdroże pod Kiczorą – Prehyba – "szlakiem końskim" (k).

"Szlak koński" na odcinku ze Szlachtowej do tego miejsca to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej. No chyba, że te wysposażone w rower elektryczny... Za to od Rozdroża pod Kiczorą w górę to już zupełnie inna sprawa. To prawdziwa górska wyprawa. Przejedziemy przez Kiczorę (1024 m n.p.m.), Pieniążną (1078 m n.p.m.) Niepostrzeżenie wyłonimy się z lasów, wczesniej pienińskich z teraz już beskidzkich i ladujemy na ładnym grzbiecie Pasma Radziejowej w Beskiedzie Sądeckim. Są miejsca gdzie trzeba zsiąść z roweru! Po wyjeżdzie z lasu są piekne widoki. Chyba że jedzie sie w mlecznej mgle, co klimat niezykły roztacza, ale popatrzeć w dal nie pozwala. Jeśli jednak nie pada tą trasą warto pojechać!

Więcej na temat tego wariantu zawarłem w opisie jednej z wycieczek: (Z Pienin w Beskidy na Rowerze: Prehyba przez Niterbag i Gabańkę)

3c. Rozdroże pod Kiczorą – Jaworki – Szlachtowa (k)

Ta droga nie doprowadzi nas na Prehybę ! Jest to porozycja dla mających kryzys, lub bardzo mało czasu, lub wprost taką ochotę. Z Rozdroża pod Kiczorą można zjechać przez Jaworki prosto do Szlachtowej - zataczając pętlę, bądź po zjeździe nawiązać się do szlaku prowadzącego z Jaworek do Białej wody – wariant opisany w rozdziale : Rejon Białej Wody – tam (k). Aby to przeprowadzić wystarczy po osiągnięciu doliny Starego Potoku jechać w prawo. Szutrówka jest dobra, równa, bez zakrętów. Długi raczej bezpieczny odcinek mija w mgnieniu oka. W dolnym fragmencie mogą spacerować ludzie. Co ja będę pisał każdy, kto na taką drogę czeka - doskonale wie co z nią zrobić!
Ja ten warint traktuję awaryjnie, na wypadek pogorszenia się pogody, albo jako popołudniowy trening.

4. Szlachtowa ("szlakiem końskim") – Prehyba (k)

Pozornie ten szlak wydaje się najdogodnieszym sposobem osiągnięcia Prehyby. Wariant nazwany "szlakiem końskim". Tak po prawdzie, jest to szlak oznaczony jako końsko-narciarski, zaczynjący się w Szlachtowej i prowadzacy przez miejsce zwane Sielsko (zbocze wzgórza na przeciw kościoła po przeciwnej stronie drogi asfaltowej) i Stary Wierch. Jechałem tędy na rowerze, ale to mordercza wyrypa. W górę nie polecam, lepiej wykorzystać inne warianty sugerowane w przewodniku. Gdyby jednak ktoś chiał, to jedzie się miedzą, częściowo z koleinami. Właściwie cały czas pionowo w górę. Taka "direttissima", ale na wesoło... Miałem tam raz nieprzyjemne spotkanie z psami pasterskimi. Trzeba było uciekać. Może także i to spowodowało ów resentyment do tego wariantu? Możę czas to zmienić? Nizaprzeczlną zaletą tej trasy jest widokowość. Jedzie się łąkami pienińskiemi. Długo mamy przed oczami Jarmutę i Pieniny Właściwe z masywem trzech Koron, albo i Tatry ... przy dobrej pogodzie. Pieknie prezentuje sie Szlachtowa. Trochę zdjęć z tej perspektywy umieściłem na stronie wprowadzajacej Przewodnika Rowerowego po Pieninach : (Pieniny na Rowerze)

Już prawie noc. Szybko w dół - fot. Lesław Obłój
Już prawie noc. Autoportret z rowerem i szybko z Prehyby w dół

Sugerowane możliwości kontynuacji wycieczki

Autor artykułu i fotografii: Lesław Obłój

tales montis mój kanał na YouTube


* W S P A R C I E *

Wystarczy wpłacić "podarek" na konto : 59 1140 2004 0000 3102 3063 6346 Lesław Obłój


© 2007-2020 Lesław Obłój